I nie ma w nikim innym zbawienia... »

Polecamy artykuły:

Z kim przestajesz takim się stajesz, czyli jak stałam się poprawną chrześcijanką

Lilla Mazurek

Prawdę mówi przysłowie twierdzące, że "z kim przestajesz, takim się stajesz". Wzorując się na przyjaciółce omal nie zniszczyłam swego małżeństwa...

Mając siedemnaście lat wyszłam za mąż, ponieważ spodziewałam się dziecka. Od początku mąż był dla mnie bardzo dobrym, szanował mnie. Czułam się szczęśliwa jako kobieta, żona, i matka dwóch dorodnych synów. Ale po siedmiu latach, gdy zaprzyjaźniłam się z nieco starszą ode mnie koleżanką, lekarką neurologiem, do naszego małżeństwa zaczął wkraczać rozpad.

Ta przyjaźń mi imponowała, zwłaszcza wtedy, gdy ona zaczęła zwierzać się przede mną ze swoich małżeńskich problemów. Szukała u mnie pomocy, abym opiekowała się jej dziećmi co stało się po pewnym czasie regularne. Gdy wracała do domu, czułam od niej alkohol i wtedy domyśliłam się, że nie prowadzi życia moralnego. Jednego razu uchyliła rąbka swej tajemnicy, iż ma kochanka, z którym spotyka się regularnie w czasie, kiedy ja opiekuję się jej dziećmi.

Jej styl życia zachęcił mnie do prowadzenia intensywniejszego życia towarzyskiego do tego stopnia, że zaczęłam uczęszczać na dansingi, palić papierosy, drinkować. W końcu znalazłam sobie kochanka. Po niedługim czasie odczułam, iż moje pragnienie bycia szczęśliwszą kobietą nie spełniły się lecz doprowadziły do rozpadu małżeństwa.

Mąż zdobył się na przebaczenie mi mojego upadku i zwrócił się z prośbą o spróbowanie ponownie wspólnego życia obiecując, że będzie zwracał więcej uwagi na moje potrzeby.

Od dzieciństwa czułam się "brzydkim kaczątkiem", byłam zakompleksiona i poprzez ten związek miałam nadzieję dowartościować siebie. Wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo kocham swojego męża a także jaką krzywdę wyrządziłam jemu i sobie. Zaczęły mnie prześladować myśli samobójcze. Zdawałam sobie sprawę, że odnowa mego małżeństwa nie będzie łatwa, dlatego modliłam się do Boga z całego serca, płacząc i prosząc o pomoc, bym mogła się stać wierną żoną. Bóg , po niedługim czasie, odpowiedział na moją modlitwę.

W tym trudnym dla mnie okresie, moja siostrzenica Basia stała się nowo narodzoną chrześcijanką, która widząc co się dzieje w moim małżeństwie, także gorąco modliła się do Boga o Jego ponadnaturalną ingerencję. Po pół roku otrzymaliśmy zaproszenie na ślub mojej bratanicy, na którym uczestniczyła cała moja liczna rodzina, w tym także Basia. Spotkanie z nią zmieniło całkowicie moje życie.

Znałyśmy się dobrze, ponieważ dwa lata po moim ślubie, Basia z powodu trudnej sytuacji rodzinnej, przyjechała z Mazur i zamieszkała w naszym mieszkaniu. Po dwóch latach wróciła na Mazury, wyszła za mąż i wraz z mężem i dzieckiem po raz drugi przyjechała, by zamieszkać znowu z nami. Byłyśmy sobie bliskie, dlatego znała sekrety mojego życia oraz moje małżeńskie problemy, ale w tym czasie była bezradna wobec nich.

Po roku Basia wraz z rodziną wyjechała z powrotem w rodzinne strony i ponownie spotkałyśmy się dopiero na ślubie bratanicy, co mnie osobiście napawało ogromną radością.

Z tej okazji wyjęłam z torby alkohol, by uczcić nasze spotkanie. Gdy Basia zobaczyła alkohol, powiedziała nam, że od kiedy oddała swoje życie i dom Jezusowi - zdecydowała, że w jej domu nie będzie się piło alkoholu.

Kiedy to usłyszałam, zapytałam: Basiu, czyś ty wiarę zmieniła?

Ona odpowiedziała, że "nie ja wiarę zmieniłam, ale wiara w Boga mnie zmieniła"

Ja jej powiedziałam : ja uważam, że kto się w jakiej wierze urodził, w takiej powinien trwać do śmierci Ona natomiast odpowiedziała mi : czy uważasz, że gdybyś się urodziła w stajni, oznaczałoby, że jesteś koniem ? Zdenerwowała mnie do tego stopnia, że zaczęłam ją traktować jak kogoś, kto stracił rozum. Próbowałam odwrócić jej uwagę od religii na dobre polskie zwyczaje, które często ludzie opierają na polskim przysłowiu: "jedz, pij i popuszczaj pasa jak za króla Sasa". Ale Basia była nieustępliwa. Z tego powodu we mnie wstąpiła nienawiść, która doprowadziła mnie do furii i opuściliśmy jej dom.

Ponownie spotkałyśmy się następnego dnia na wspomnianej wcześniej uroczystości weselnej. Tak się złożyło, że przy stole weselnym siedziałyśmy naprzeciw siebie a ja celowo, z zemsty, piłam kieliszek za kieliszkiem obserwując ją bacznie. Gdy tak ją obserwowałam, zauważyłam w niej ogromne zmiany na lepsze. Emanowała pokojem, zrównoważeniem słowa. Była zwykłą, nie wykształconą kobietą, ale słowa, które wypowiadała fascynowały mnie. Zadawałam sobie pytanie, skąd bierze taką mądrość, dostojeństwo ?. Przecież ją znam a jednak nie poznaję jej ? I choć na zewnątrz tego nie okazywałam, w głębi duszy zazdrościłam jej tego nowego dobra, które było takie widoczne w niej.

Po tygodniu, gdy wracaliśmy do domu, mąż zachęcił mnie, byśmy jednak zajechali do Basi, aby się z nią pożegnać. Kiedy rozmawialiśmy ze sobą, zaproponowała nam pozostanie na noc a także zaprosiła do uczestniczenia w grupie modlitewnej, która miała się odbyć u niej w domu tego wieczoru. Ponieważ mój mąż w międzyczasie poszedł kupić bilety na pociąg i wrócił pijany, byliśmy zmuszeni pozostać. Choć nie miałam najmniejszej ochoty uczestniczyć w tym spotkaniu jednak ciekawość zobaczenia tych dziwnych, godnych pożałowania , w moim mniemaniu, ludzi spowodowała, że znalazłam się na tym spotkaniu.

Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, zostałam mile przywitana przez Pastora, ludzie ci okazali się bardzo miłymi i pokornymi, zwłaszcza, gdy usłyszałam ich gorliwe modlitwy za sąsiadami, których małżeństwa się rozpadały, pogrążonymi w alkoholu, chorobie, bezrobociu.

Z na wpół przymkniętych powiek przyglądałam się im, gdy śpiewali pieśń "Jezus jest pośród nas, obecny tu w Duchu Swym, wszystkich On wzywa nas, zbliżcie się"

W pewnym momencie zobaczyłam na ich twarzach dziwny blask potwierdzający, iż autentycznie przeżywają słowa śpiewanej pieśni. Ja natomiast poczułam się bardzo grzeszna. Czułam się tak jak ktoś brudny, śmierdzący pośród ludzi czystych i zadbanych. W moim umyśle jak film przesuwała się lista moich grzechów. Wtedy upadłam na moje kolana i zaczęłam głośno wołać : Ludzie, pomóżcie mi - ja chcę kochać Boga tak jak wy.

Klęcząc nadal, usłyszałam głos Pastora mówiący ; "Chwała Bogu, to Duch Święty przekonuje Cię o grzechu, sądzie i sprawiedliwości" Następnie zadał mi pytanie : czy pragnę przyjąć Jezusa do swego serca ? Odpowiedziałam mu przez łzy : " ja przyjęłam Jezusa podczas I komunii ". Pastor zadał mi następne pytanie : ale czy pragniesz uczynić Jezusa Panem twego życia i pozwolisz, aby prowadził cię przez resztę twojego życia ? Odpowiedziałam, że tak.

Modlono się o mnie, ja natomiast wyznawałam po kolei wszystkie moje grzechy. Po tej modlitwie poczułam się inną , czystą kobietą, która zrzuciła bagaż ogromu swoich grzechów i odczuła pokój w swoim sercu i nieopisaną radość w swojej duszy. Od tego momentu zostałam uwolniona od palenia papierosów, picia alkoholu oraz przeklinania. Od Basi otrzymałam Pismo Święte, które czytałam cały czas podczas podróży do domu. Mój mąż przestrzegał mnie, bym nikomu nie mówiła o tym co przeżyłam. Później często wytykał mi, że stałam się podobna do Basi. Ale nikt i nic nie mogło mnie zatrzymać przed dzieleniem się o tym radosnym przeżyciu, jakie miało miejsce na Mazurach.

Rzeczywiście niektórzy nasi znajomi zaczęli się izolować od nas, kpić ze mnie. Nazywano mnie biskupem, sekciarą, Ze Słowa Bożego wiedziałam, że prawdziwi chrześcijanie będą prześladowani. Potrzebowałam jednak znaleźć się wśród ludzi o pokrewnych przeżyciach, co niebawem nastąpiło. Od tego momentu moje życie z dnia na dzień umacnia się w Bogu, który także poprzez mnie zmienia najbliższych.

Choć moje życie nie jest łatwe, czuję się bardzo szczęśliwą kobietą, ponieważ moje życie i mojej rodziny spoczywa w rękach Wszechmogącego Boga. Zdecydowałam, że będę prowadzić święte i bogobojne życie, bo z całego serca pragnę podobać się Bogu a także przygotować się na Wieczne przebywanie z Nim w miejscu, które przygotował dla ludzi prowadzących życie na tej ziemi wg Jego norm i standardów.

Gdy patrzę wstecz na swoje życie, znów dostrzegam prawdę w przysłowiu "z kim przestajesz takim się stajesz". Jak kiedyś będąc pod wpływem przyjaciółki dopuściłam się zdrady małżeńskiej, tak później zafascynowana przemianą, jak dokonała się u mojej siostrzenicy u Basi, stałam się duchowo odrodzoną chrześcijanką. Teraz chętnie przebywam w gronie odrodzonych duchowo, należących do Jezusa przyjaciół a ich wpływ na mnie pomaga mi w duchowym wzroście.

Tak więc jest bardzo ważne z kim przestajemy, gdyż nasze otoczenie wywiera na nas wpływ. Ale i my możemy wywierać wpływ na nasze otoczenie. Możemy opowiadać ludziom Dobrą Nowinę i swym przykładem zachęcać ich do rozpoczęcia życia z Jezusem albo... możemy swym postępowaniem zniechęcić ich do szukania więzi z Nim. Zastanówmy się nad tym.

Przede wszystkim jednak starajmy się spędzać jak najwięcej czasu z Jezusem. Spędzając z Nim czas na modlitwie i rozważaniu Bożego Słowa dajemy Mu sposobność przekształcania nas na swój obraz i podobieństwo. Gdyż "z kim przestajesz takim się stajesz"

Lilla Mazurek

Źródło: Chrześcijańska Misja Kobiet ?Punkt Zwrotny? nr 12

Content Management Powered by CuteNews

Osobiste "Ojcze nasz"

Czy możemy powiedzieć:
Ojcze - Skoro nie jesteśmy na nowo narodzeni przez Jezusa Chrystusa i nie otrzymaliśmy nowego życia?

Czy możemy powiedzieć:
Nasz - Skoro nie przyjmujemy innych do tej społeczności z Bogiem?

Czy możemy powiedzieć:
Jesteś w Niebie...

więcej... »

Polecamy:

Automat do odpuszczania grzechów?

Marian Biernacki

Coraz bardziej lubimy korzystać z rozmaitych automatów. Wybawiają nas one z kłopotliwego stawania oko w oko z drugim człowiekiem. Nie lubimy niepotrzebnych pytań, podejrzliwych spojrzeń, niekompetencji i humorów drugiego człowieka. A więc bankomat pozwala nam pobrać swoje pieniądze bez obawy, że ktoś naprzeciwko będzie nam "zaglądał do kieszeni" i patrzył, że mamy ich tak mało albo tak dużo. Dzieciaki wyrastające w "błogosławionej" kulturze Zachodu bez obawy spotkania się z wymownym spojrzeniem sprzedawczyni mogą kupić sobie w przyjaznym automacie paczkę papierosów, a młodzieńcy - bez najmniejszego zażenowania - pierwszą prezerwatywę.

więcej... »

O niesieniu Krzyża...

Michał Hydzik
pastor zboru "Filadelfia" w Bielsku-Białej

Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie." Łk. 9,23 Pan Jezus wielokrotnie w sposób bezpośredni lub pośredni, zalecał swoim naśladowcom niesienie krzyża (Łk. 9,23; 14,27; Mt. 11,29). Tymczasem, o współczesnym chrześcijaństwie, mówi się często, że jest chrześcijaństwem bez krzyża. Stwierdzenie to, może niektórych bulwersować, albowiem na brak krzyży, a zwłaszcza w naszym kraju narzekać nie możemy. Spotykamy je przecież niemal na każdym miejscu. Czasem ma się wrażenie, że są nawet tam, gdzie być nie powinny, gdzie nie przystoi, aby były. Bo czy godzi się, aby wisiał on w sali w której posłowie od czasu do czasu wszczynają gorszące incydenty, albo obrzucają się oskarżeniami i pomówieniami, nie mając najmniejszego respektu dla jego powagi?

więcej... »

Ruch charyzmatyczny na świecie

Joanna Betlejewska

Wszystkiego tego, co stało się udziałem Szkoły Biblijnej w Topeka zaczęły doświadczać także inne wspólnoty chrześcijańskie. Ruch charyzmatyczny przedostał się do Teksasu, a stamtąd, w 1906 roku, do Los Angeles, gdzie na jego czele stanął czarnoskóry kaznodzieja William J. Seymour. Dla wielu znawców problematyki początków charyzmatycznej odnowy ta właśnie data jest decydująca. Dopiero od tego bowiem momentu ruch zielonoświątkowy zaczął rozprzestrzeniać się w Stanach Zjednoczonych, a także przenikać do Europy, aby później znaleźć swoje miejsce także w Ameryce Łacińskiej i Afryce.

więcej... »

© 2004 Zbór Kościoła Zielonoświątkowego w Ostrołęce