I nie ma w nikim innym zbawienia... »

Polecamy artykuły:

Cenna lekcja ufności

Renata i Bogdan Grala

"I rzekł: Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios" (Mt 18,3).

My, rodzice, w stosunku do naszych dzieci najczęściej występujemy w roli nauczycieli, nierzadko surowych i wymagających, ale jakże często zapominamy (o ile w ogóle to wiemy), że właśnie od nich możemy się też bardzo wiele nauczyć. To świadectwo jest właśnie wynikiem lekcji, jakiej niechcący udzieliła nam nasza pięcioletnia wówczas córeczka.

Temat tej niecodziennej lekcji to UFNOŚĆ, a odbyła się ona dość późno, bo ok. trzeciej nad ranem, co potwierdziło nasze przekonanie o tym, że gdy Pan chce nas czegoś ważnego nauczyć, nie ogranicza go ani miejsce, ani tym bardziej czas ("Gdy pójdziesz, będzie ci towarzyszyć, strzec cię będzie w czasie twojego snu, a gdy się obudzisz, odezwie się do ciebie" - Prz 6,22).

Pewnej nocy, gdy po ciężkim dniu pogrążeni byliśmy w głębokim śnie, nagle obudził nas głośny płacz naszej córeczki. Nie zdążyliśmy jeszcze zebrać rozespanych myśli, ani tym bardziej wstać, bo Edytka płacząc, jak się szybko okazało z bólu, dosłownie wskoczyła nam do łóżka. Tak szlochała i wręcz zawodziła, że trudno ją było zrozumieć. Od czasu do czasu wskazywała swoje ucho i wtedy płakała jeszcze głośniej. Spojrzeliśmy na siebie bez słowa, a nasze oczy zgodnie stwierdziły: "Znowu to nieszczęsne ucho!". Diagnozę postawiliśmy błyskawicznie: wirusowe zapalenie ucha. Trafność diagnozy nie wynikała bynajmniej z naszej znajomości medycyny (ani ja, ani moja żona nie jesteśmy lekarzami), ale z doświadczenia, bowiem taka sytuacja zdarzała się już wcześniej wielokrotnie. Oczami wyobraźni wspartej poprzednimi doświadczeniami widzieliśmy już: naszą bezradność wobec bólu dziecka, dziesiątki kompresów nasączonych przeróżnymi olejkami, zapuchnięte i podkrążone od nieprzespanych nocy oczy, kolejkę u pediatry i laryngologa, a także inne równie "miłe" uciążliwości.

Zaczęliśmy tulić naszą małą dziewczynkę i w przerwach pomiędzy atakami bólu uspokajać stwierdzeniami: "zrobimy ci kompresik", "ten ból zaraz minie", "z samego rana pójdziemy do twojej kochanej pani doktor" itp. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać i uzgadniać takie szczegóły akcji pod kryptonimem "Ucho" jak: czym najlepiej nasączyć kompres i kto z nas pójdzie z nią rano do lekarza, Edytka w pewnym momencie usiadła na łóżku i po chwili ciszy - głosem, którego nigdy nie zapomnimy - powie-działa: "A może byśmy się tak pomodlili?" W tym dziecięcym głosiku usłyszeliśmy ból, cierpienie, determinację, ale przede wszystkim skierowany bezpośrednio do nas wyrzut. Zawsze staraliśmy się nakłaniać Edytkę, aby wszystkie swoje kłopoty i sprawy, nawet te najdrobniejsze, przedkładała w modlitwie Panu Jezusowi, a teraz ten głosik w swojej rzeczowej niewinności jakby do nas mówił: "Dlaczego staracie się SAMI wszystko zaplanować i załatwić, skoro mamy kogoś, kto, jak wielokrotnie mówiliście mi wcześniej, MOŻE uczynić WSZYSTKO, jeżeli TYLKO go o to Z WIARĄ poprosimy?" Spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni i jednocześnie doznaliśmy takiego uczucia zawstydzenia, że udało nam się jedynie wydukać: "No właśnie... pomódlmy się". I teraz najcudowniejsze: wyobraźcie sobie, po paru minutach gorącej, bo rozpalonej naszym wstydem, modlitwy ból w uchu ustał, wyczerpana Edytka usnęła nam na rękach, a my zostaliśmy z pytaniem: "Czy to naprawdę jest TAKIE PROSTE?" Kiedy po krótkiej analizie (ach, te "dorosłe" przyzwyczajenia...) doszliśmy do wniosku, że właśnie Pan uzdrowił uszko naszej córeczki i nie musimy przeżywać kolejnych etapów akcji "Ucho", odpowiedzieliśmy zgodnie: TAK. W tym momencie zadźwięczał niesłyszalny dzwonek na przerwę i nasza lekcja się skończyła.

Od tamtej pamiętnej nocy minęły już dwa lata, nasza córeczka już nigdy więcej nie budziła się w nocy z bólem ucha, a my często w trudnych chwilach przypominamy sobie tę sytuację i jej pytanie: "A może byśmy się tak pomodlili?"

Renata i Bogdan Grala

Źródło: Artykuł ukazał się w miesięczniku "Chrześcijanin" nr 9-10/2001
Przedruk za zgodą redakcji

Content Management Powered by CuteNews

Osobiste "Ojcze nasz"

Czy możemy powiedzieć:
Ojcze - Skoro nie jesteśmy na nowo narodzeni przez Jezusa Chrystusa i nie otrzymaliśmy nowego życia?

Czy możemy powiedzieć:
Nasz - Skoro nie przyjmujemy innych do tej społeczności z Bogiem?

Czy możemy powiedzieć:
Jesteś w Niebie...

więcej... »

Polecamy:

Jaką mocą to czynisz?

Jerzy Ogonowski

A gdy On przyszedł do świątyni, przystąpili do niego, gdy nauczał, arcykapłani i starsi ludu, mówiąc: Jaką mocą to czynisz i kto ci dał tę moc? A Jezus, odpowiadając, rzekł im: Zapytam i Ja was o jedną rzecz; jeśli mi na nią odpowiecie, i Ja wam powiem, jaką mocą to czynię: Skąd był chrzest Jana? Z nieba czy z ludzi? A oni rozważali to sami w sobie, mówiąc: Jeśli powiemy, że z nieba, rzeknie nam: Czemu więc nie uwierzyliście mu? Jeśli zaś powiemy: Z ludzi, boimy się ludu, albowiem wszyscy mają Jana za proroka.I odpowiadając Jezusowi, rzekli: Nie wiemy. Rzekł i On do nich; To i Ja wam nie powiem, jaką mocą to czynię. (Mat. 21:23-27)

więcej... »

Automat do odpuszczania grzechów?

Marian Biernacki

Coraz bardziej lubimy korzystać z rozmaitych automatów. Wybawiają nas one z kłopotliwego stawania oko w oko z drugim człowiekiem. Nie lubimy niepotrzebnych pytań, podejrzliwych spojrzeń, niekompetencji i humorów drugiego człowieka. A więc bankomat pozwala nam pobrać swoje pieniądze bez obawy, że ktoś naprzeciwko będzie nam "zaglądał do kieszeni" i patrzył, że mamy ich tak mało albo tak dużo. Dzieciaki wyrastające w "błogosławionej" kulturze Zachodu bez obawy spotkania się z wymownym spojrzeniem sprzedawczyni mogą kupić sobie w przyjaznym automacie paczkę papierosów, a młodzieńcy - bez najmniejszego zażenowania - pierwszą prezerwatywę.

więcej... »

O niesieniu Krzyża...

Michał Hydzik
pastor zboru "Filadelfia" w Bielsku-Białej

Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie." Łk. 9,23 Pan Jezus wielokrotnie w sposób bezpośredni lub pośredni, zalecał swoim naśladowcom niesienie krzyża (Łk. 9,23; 14,27; Mt. 11,29). Tymczasem, o współczesnym chrześcijaństwie, mówi się często, że jest chrześcijaństwem bez krzyża. Stwierdzenie to, może niektórych bulwersować, albowiem na brak krzyży, a zwłaszcza w naszym kraju narzekać nie możemy. Spotykamy je przecież niemal na każdym miejscu. Czasem ma się wrażenie, że są nawet tam, gdzie być nie powinny, gdzie nie przystoi, aby były. Bo czy godzi się, aby wisiał on w sali w której posłowie od czasu do czasu wszczynają gorszące incydenty, albo obrzucają się oskarżeniami i pomówieniami, nie mając najmniejszego respektu dla jego powagi?

więcej... »

© 2004 Zbór Kościoła Zielonoświątkowego w Ostrołęce