Wychowałem się w Łodzi i było to bardzo surowe wychowanie.Największe łódzkie blokowisko o nazwie Retkinia i co za tym idzie niezbyt dobre towarzystwo,w którym liczyło się tylko picie i bójki...
Jestem
mamą dwójki wspaniałych dzieci,którymi obdarował mnie Bóg.Mój synek
Danielek ma 4 lata.Gdy miał 2 lata,pragnieniem mojego serca było mieć
córeczkę.Ale tak jakoś się składało,że nie mogłam zajść w ciąże.Mój
lekarz nawet chciał mnie leczyć na bezpłodność.
Przypuszczam, iż Bóg pozwolił mi podzielić się z wami na temat plotek dlatego, że problem ten nie jest mi obcy. Nie tylko słuchałam plotek lecz je również szerzyłam, a jedno i drugie zasmuca Pana. Kiedy opowiadałam ludziom o rzeczach, które powinnam zachować dla siebie, usprawiedliwiałam się mówiąc: "Ta sprawa naprawdę wymaga modlitwy, ich sytuacja jest bez wyjścia." Zwykle jednak kończyło się na omawianiu, a nie na modlitwie. Poza tym słuchanie najnowszych wiadomości o kimś lub komentowanie kazań było wielką frajda. W takich przypadkach znowu się usprawiedliwiałam myśląc: "To przecież bardzo ważne być na bieżąco z wydarzeniami. Co więcej, muszę wiedzieć jak się modlić ..."
Pierwszym atakiem Szatana na rasę ludzką była chytra próba zniszczenia ufności Ewy w dobroć Bożą. Ku jej i naszemu nieszczęściu Szatanowi powiodło się zbyt dobrze. Od tego dnia człowiek miał niewłaściwy obraz Boga, co usunęło mu spod nóg grunt prawości i popchnęło go do lekkomyślnego i niszczącego życia. Nic nie skrzywia i nie wypacza człowieka bardziej niż niski i niegodny obraz Boga. Pewnym sektom (takim jak np. sekta faryzeuszy), które twierdziły, że Bóg jest surowy i szorstki, udało się osiągnąć wysoki poziom moralności, ale była to tylko moralność zewnętrzna. Wewnątrz byli "grobami pobielanymi", jak sam Pan im powiedział. Mieli złe wyobrażenie o Bogu i niewłaściwie oddawali Mu cześć.
Wielu Polaków uważa Jana Pawła II za najwybitniejszego rodaka tysiąclecia. W październiku uroczyście świętowano dwudziestolecie jego pontyfikatu. Przypomniało mi to pewne ciekawe wydarzenia, które miały miejsce w Krakowie w czasach, gdy służyłem w zielonoświątkowym zborze "Betlejem". W tych latach, gdy polscy chrześcijanie w różny sposób byli ograniczani, przecięły się w pewien niezwykły sposób drogi niektórych katolików i zielonoświątkowców na krakowskim gruncie. Nie są one znane szerszemu ogółowi, ale ze względu na swą wymowę warte zanotowania.
Jest rok 1994, maj, miesiąc matur, chociaż dla mnie większym przeżyciem był chrzest w zborze w Terespolu. Dziesięć miesięcy wcześniej przeżyłem nowe narodzenie, zostałem ochrzczony w Duchu Świętym. Był to dla mnie czas niezwykle ekscytujący i wyjątkowy: zostały mi przebaczone grzechy, wzrastałem w Bogu, poznawałem Biblię, w Międzyrzecu Podlaskim powstawał zalążek pod przyszły punkt misyjny i zbór. Zdałem maturę, a ponieważ z różnych przyczyn nie mogłem podjąć dalszej nauki, zacząłem rozglądać się za pracą. Wszystko wydawało się piękne i sielankowe - do momentu, w którym zaczęły się kłopoty ze zdrowiem.
Gdy rankiem 29 listopada 1994 roku wyprawiałam do szkoły mojego jedenastoletniego syna Marcina, nawet nie przyszło mi do głowy, że zobaczę go dopiero za 3 miesiące. Gdy tamtego poranka, jak zwykle, w pamiętnej modlitwie wielbiłam Boga i dziękowałam Mu za kolejny darowany mi dzień, nie wiedziałam jeszcze, że dzień ten zapamiętam do końca życia, że od tego dnia zacznie się trzymiesięczny test mający wypróbować moją wiarę. A zaczęło się od tego, że tamtego dnia Marcin nie wrócił ze szkoły do domu.
Przed kilkoma laty ktoś, kto dowiedział się o moich przeżyciach w czasie II wojny światowej, zapytał, czy to prawda, że kilka razy przeżyłem swoją śmierć. Otóż trzykrotnie przeżyłem swoją śmierć w sensie przenośnym, gdyż byłem o włos od śmierci i cudem jej uniknąłem. Natomiast za czwartym razem zdarzyło mi się nie tylko zajrzeć jej w oczy ale dosłownie jej doświadczyć. Wszystko to wydarzyło się naprawdę i pokazuje, jak bardzo Jezus Chrystus pomagał mi w życiu.
Z kim przestajesz takim się stajesz, czyli jak stałam się poprawną chrześcijanką
Lilla Mazurek
- Basiu, czyś ty wiarę zmieniła? - Ona odpowiedziała, że "nie ja wiarę zmieniłam, ale wiara w Boga mnie zmieniła" - Ja jej powiedziałam: ja uważam, że kto się w jakiej wierze urodził, w takiej powinien trwać do śmierci Ona natomiast odpowiedziała mi: czy uważasz, że gdybyś się urodziła w stajni, oznaczałoby, że jesteś koniem?
W pewnym momencie jakiś samochód uderzył w tył mojego auta. Samochód, którego kierowca nie zdążył wyhamować, wypchnął mnie na drogę po której z dużą szybkością mknęły różne pojazdy. W wyniku tego zderzenia odniosłam znaczne obrażenie głowy i kręgosłupa i karetka pogotowia odwiozła mnie do szpitala urazowo-ortopedycznego, a okres rekonwalescencji trwał pół roku i mój samochód poszedł do kasacji.
"Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć" [I Piotra 5:8]. Biblia mówi wyraźnie, że w obecnych, ostatecznych czasach, Kościół Jezusa Chrystusa doświadcza wielkiego gniewu diabła. On wie, że ma niewiele czasu i dlatego za wszelką cenę chce pochłonąć jak najwięcej dzieci Bożych. "Biada ziemi i morzu, gdyż zstąpił do was diabeł pałający wielkim gniewem, bo wie, iż czasu ma niewiele" [Obj. 12:12]. W którą stronę jest skierowany diabelski gniew? W stronę rodzin na całym świecie, zarówno zbawionych jak i nie zbawionych. Szatan krąży jak lew ryczący, napadając na domy, niszcząc małżeństwa, oddzielając dzieci od rodziców i nastawiając najbliższych przeciwko sobie. Jego cel jest oczywisty: doprowadzić do całkowitego rozpadu tak wielu domów, jak to będzie możliwe.
A gdy On przyszedł do świątyni, przystąpili do niego, gdy nauczał, arcykapłani i starsi ludu, mówiąc: Jaką mocą to czynisz i kto ci dał tę moc? A Jezus, odpowiadając, rzekł im: Zapytam i Ja was o jedną rzecz; jeśli mi na nią odpowiecie, i Ja wam powiem, jaką mocą to czynię: Skąd był chrzest Jana? Z nieba czy z ludzi? A oni rozważali to sami w sobie, mówiąc: Jeśli powiemy, że z nieba, rzeknie nam: Czemu więc nie uwierzyliście mu? Jeśli zaś powiemy: Z ludzi, boimy się ludu, albowiem wszyscy mają Jana za proroka.I odpowiadając Jezusowi, rzekli: Nie wiemy. Rzekł i On do nich; To i Ja wam nie powiem, jaką mocą to czynię. (Mat. 21:23-27)
Coraz bardziej lubimy korzystać z rozmaitych automatów. Wybawiają nas one z kłopotliwego stawania oko w oko z drugim człowiekiem. Nie lubimy niepotrzebnych pytań, podejrzliwych spojrzeń, niekompetencji i humorów drugiego człowieka. A więc bankomat pozwala nam pobrać swoje pieniądze bez obawy, że ktoś naprzeciwko będzie nam "zaglądał do kieszeni" i patrzył, że mamy ich tak mało albo tak dużo. Dzieciaki wyrastające w "błogosławionej" kulturze Zachodu bez obawy spotkania się z wymownym spojrzeniem sprzedawczyni mogą kupić sobie w przyjaznym automacie paczkę papierosów, a młodzieńcy - bez najmniejszego zażenowania - pierwszą prezerwatywę.