I nie ma w nikim innym zbawienia... »

Polecamy artykuły:

O niesieniu Krzyża...

Michał Hydzik
pastor zboru "Filadelfia" w Bielsku-Białej

Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie." Łk. 9,23

Pan Jezus wielokrotnie w sposób bezpośredni lub pośredni, zalecał swoim naśladowcom niesienie krzyża (Łk. 9,23; 14,27; Mt. 11,29). Tymczasem, o współczesnym chrześcijaństwie, mówi się często, że jest chrześcijaństwem bez krzyża.

Stwierdzenie to, może niektórych bulwersować, albowiem na brak krzyży, a zwłaszcza w naszym kraju narzekać nie możemy. Spotykamy je przecież niemal na każdym miejscu. Czasem ma się wrażenie, że są nawet tam, gdzie być nie powinny, gdzie nie przystoi, aby były. Bo czy godzi się, aby wisiał on w sali w której posłowie od czasu do czasu wszczynają gorszące incydenty, albo obrzucają się oskarżeniami i pomówieniami, nie mając najmniejszego respektu dla jego powagi ? Wiszą w urzędach i w biurach w których urzędnicy bez najmniejszych skrupułów łamią prawo, biorą łapówki i stosują płatną protekcję, nie bacząc na hańbę jaką przysparzają swoimi czynami wiszącemu na ścianie krzyżowi. Czasem, poprzez unoszące opary alkoholowe i dym papierosów, można go dojrzeć w remizach strażackich, oraz salach dyskotekowych. Nie mam pojęcia jaki jest sens, aż takiego nadużywania tego symbolu chrześcijaństwa, symbolu cierpień Chrystusa. Ale w związku z powszechnością jego występowania, czy uprawnione jest mówienie o chrześcijaństwie bez krzyża ? Fakty zdają się przecież dowodzić zupełnie czegoś innego. Ale czy Pan Jezus zalecając swoim naśladowcom niesienie krzyża, tego rodzaju praktyki miał na myśli ? Z całą pewnością nie!

Jeszcze inni sugerują, że niesienie krzyża to godzenie się z chorobami i cierpieniami. I w związku z tym, zaleca się chorym cierpliwe niesienie krzyża. Ale czy w tej postawie wszystko jest konsekwentne i biblijne ? Bo jeśli choroba jest krzyżem, który Jezus nakazał nieść to dlaczego idziemy do lekarza, szpitala, dlaczego bierzemy lekarstwa, aby uwolnić się od błogosławieństwa krzyża ? Dalej, dlaczego Ten, który nakazał niesienie go, sam nigdy go nie niósł, a przy każdej okazji uzdrawiał chorych i usuwał cierpienia ? (Łk. 4,40-41). Jednego dnia zapytany przez trędowatego, czy zechce go uzdrowić, odpowiedział bez wahania "tak". Czyżby postępował obłudnie, co innego mówił, a co innego czynił ? Nie godzi się Bożego Syna posądzać o dwulicowość. To co mówił, to czynił. Jego słowa nie mijały się z praktyką. Także i Jego uczniowie, do których kierował zalecenie niesienia krzyża, wzorując się na Nim, uzdrawiali chorych i wypędzali biesy. Czy byli niesubordynowani ? W żadnym wypadku ! A zatem wynika z tego, że i choroba i cierpienia nie są tym zalecanym przez Jezusa krzyżem. Co więc było krzyżem, który niósł On sam i Jego uczniowie i który my jesteśmy zobligowani wziąć na swoje ramiona i żyć w jego cieniu?

Krzyż, który Pan Jezus niósł przez całe swoje życie i który dźwigali i dźwigają Jego naśladowcy to cierpienie serca, a nie ciała, to wzgarda i odrzucenie ze strony ludzi i to niekiedy najbliższych: matki, ojca, braci i sióstr, sąsiadów i znajomych. Odrzucenie ze względu na wybór drogi uświęcenia, czystości życia, naśladowania Chrystusa i świadczenia o Nim. Żyjący w ciemności i nienawidzący światłości będą z tego wyboru szydzić i kpić, oskarżać i prześladować. A dzieje się tak dlatego, ponieważ ciemność nie znosi światłości (J. 3,19-20). Krzyż jest udziałem tych wszystkich, którzy chcą żyć pobożnie i sprawiedliwie, nie akceptując wzorców tego świata. Ich poglądy będą uważane za archaiczne, ich wiara, za fundamentalną i sekciarską.

Niektórzy i to nawet ewangeliczni wierzący chrześcijanie, bojąc się krzyża i dla przysłowiowego "świętego spokoju" by nie wzniecać przeciwko sobie opozycji, unikają ujawniania się, nie głoszą Chrystusa, gaszą swoje światła. W ten sposób świadomie lub nie, powiększają szeregi chrześcijan bez krzyża. Do takich to właśnie, Pan Jezus skierował słowo przestrogi: "Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien" (Mt. 10,38).

Michał Hydzik
pastor zboru "Filadelfia" w Bielsku-Białej

Content Management Powered by CuteNews

Osobiste "Ojcze nasz"

Czy możemy powiedzieć:
Ojcze - Skoro nie jesteśmy na nowo narodzeni przez Jezusa Chrystusa i nie otrzymaliśmy nowego życia?

Czy możemy powiedzieć:
Nasz - Skoro nie przyjmujemy innych do tej społeczności z Bogiem?

Czy możemy powiedzieć:
Jesteś w Niebie...

więcej... »

Polecamy:

Cenna lekcja ufności

Renata i Bogdan Grala

My, rodzice, w stosunku do naszych dzieci najczęściej występujemy w roli nauczycieli, nierzadko surowych i wymagających, ale jakże często zapominamy (o ile w ogóle to wiemy), że właśnie od nich możemy się też bardzo wiele nauczyć. To świadectwo jest właśnie wynikiem lekcji, jakiej niechcący udzieliła nam nasza pięcioletnia wówczas córeczka. Temat tej niecodziennej lekcji to UFNOŚĆ, a odbyła się ona dość późno, bo ok. trzeciej nad ranem, co potwierdziło nasze przekonanie o tym, że gdy Pan chce nas czegoś ważnego nauczyć, nie ogranicza go ani miejsce, ani tym bardziej czas ("Gdy pójdziesz, będzie ci towarzyszyć, strzec cię będzie w czasie twojego snu, a gdy się obudzisz, odezwie się do ciebie" - Prz 6,22).

więcej... »

Były narkoman i alkoholik

Krzysztof Żywiołek

Po jakichś 15 latach uzależnienia myślałem o Bogu, nawet nieporadnie się modliłem, ale nie widziałem w Nim ratunku. Była we mnie rozpacz, ludzie wokół mieli swoje miejsca, do których wracali, ciepło, rodziny. Ja sam się pozbawiłem tego. Nienawiść musiała więc gdzieś znaleźć upust na zewnątrz. Piłem i postanowiłem to przeciąć. Doskonale pamiętam ten budynek i gzyms, na którym stałem. Był późny wieczór, a w dole czarna czeluść, łzy płynęły po policzkach. Wewnątrz głos mówił- skacz, nie będzie bolało, no skacz, nawet nie poczujesz. Drugi mówił - nie rób tego, nie skacz. Była we mnie walka, stchórzyłem i zwlokłem się z dachu zły, że nawet nie potrafię się zabić.

więcej... »

W szkole Chrystusa

Mirosław Kulec

W 1991 roku Bóg powołał mnie i moją żonę do służby w byłym Związku Radzieckim. W naszym życiu nagle wszystko się zmieniło: z pracującego spokojnie listonosza zmieniłem się w marzyciela, widziałem już wielkie działanie Boże i tłumy nawróconych ludzi. Był to dla nas czas modlitwy i przygotowań. Pamiętam jak wstawałem rano, by uczyć się czytać Biblię w języku rosyjskim, w szkole nie nauczyłem się go nawet w stopniu podstawowym. Pewnego dnia dowiedziałem się o powstałej w Moskwie szkole dla misjonarzy i pastorów. Wiedzieliśmy, że to jest szansa. Spragnieni misyjnych przygód i oglądania Bożego działania, z mglistymi planami na przyszłość zwolniliśmy się z pracy, by żyć z wiary i nareszcie stać się misjonarzami.

więcej... »

© 2004 Zbór Kościoła Zielonoświątkowego w Ostrołęce