I nie ma w nikim innym zbawienia... »

Polecamy artykuły:

Odrobina historii

Miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych w roku 1900. Młody duchowny, metodysta, Charles F. Parham, postanowił coś zrobić ze swoim duchowym życiem. Czytał Dzieje Apostolskie, Listy Pawła i porównywał słabość własnej służby z opisaną tam mocą. Gdzie byli nowo nawróceni? Gdzie cuda? Uzdrowienia? Musiał przyznać, że chrześcijanie pierwszego wieku znali tajemnicę, którą jego kościół utracił.

We wrześniu 1900 roku Parham postanowił odkryć tę tajemnicę. Doszedł do wniosku, że wymagać to będzie gruntownych studiów biblijnych, głębszych, niż te, na jakie sam mógłby się zdobyć. Zdecydował zatem utworzyć szkołę biblijną, w której będzie zarazem i dyrektorem, i studentem. Nie pobierał opłat. Na pokrycie wydatków każdy student dawał to, co mógł.

Pierwszą sprawą było teraz znalezienie miejsca - budynku, który można by wynająć za niską albo żadną opłatę. I Parham znalazł taki budynek w Topeka, w stanie Kansas. Był on nie tylko obszerny, ale i okazały.

Mieszkaniec Topeka o nazwisku Stone podjął się zbudowania dla siebie dworu. Niestety, gdy wybudował już jego połowę, zabrakło mu pieniędzy. Parter był więc wspaniały: rzeźbiona klatka schodowa, masywne kominki, kosztowna boazeria. Ale piętro zostało już wykończone najtańszą sosną. W Topeka budynek ten miał odpowiednią do historii swego powstania nazwę: "Kaprys Stone'a". Charles Parham przeprowadził się do tego "Kaprysu Stone'a" i ogłosił, że każdy, kto chce się do niego przyłączyć w studiowaniu Nowego Testamentu, będzie przyjęty. Zgłosiło się czterdzieścioro studentów.

Przychodzili pieszo, przyjeżdżali bryczkami i wozami bagażowymi, z żonami i dziećmi. Przywozili wszystko co potrzebne do prowadzenia gospodarstwa domowego, i wkrótce za wspaniałym dworkiem Stone'a suszyły się na sznurkach pieluszki, a przed frontem, na trawniku, pasła się krowa. Tym sposobem miasto otrzymało jeszcze lepszą pożywkę do rozmów, niż tę, której dostarczył sam budowniczy Stone.

Charles wiedział, w jakim kierunku powinny zmierzać studia.

Od piętnastu lat wielu protestantów zwracało coraz większą uwagę na religijne przeżycie pojawiające się w jakiś czas po nawróceniu. Było to bardzo konkretne doświadczenie, które niektórzy nazywali "drugim aktem łaski", inni "drugim błogosławieństwem", a jeszcze inni "uświęceniem". Ale zawsze istotą przeżycia było spotkanie z Duchem Świętym.

Obietnica nowego rodzaju łączności z Duchem Świętym widoczna jest w całym Nowym Testamencie. Jest o tym mowa już w początkowych rozdziałach Ewangelii. Mówi się tam, że przez pewien czas Żydzi myśleli, iż Jan Chrzciciel może być obiecanym Mesjaszem. Ale Jan im wyjaśnił: "Idzie za mną mocniejszy niż ja, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. Ja chrzczę was wodą, ale on chrzcić was będzie Duchem Świętym". To właśnie Jan Chrzciciel stwierdził, że chrzest Duchem Świętym będzie znakiem wyróżniającym Mesjasza.

O Duchu Świętym mówił Jezus zwłaszcza pod koniec swojego życia. Miał On być pocieszycielem uczniów, stać u ich boku w czasie trudności, wprowadzać ich we wszelką prawdę, zająć miejsce Jezusa. Po swoim ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Chrystus ukazywał się uczniom i powiedział im, że mają pozostać w Jerozolimie. Musicie czekać - powiedział - na obietnicę Ojca, o której wam mówiłem. Jan, jak wiecie, chrzcił wodą, ale wy po nie-wielu dniach zostaniecie o-chrzczeni Duchem Świętym. Więc uczniowie, zgodnie z pouczeniem, czekali.

?A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał? (Dz 2,4).

Od tego właśnie napełnienia Duchem Świętym datuje swój początek Kościół. Młody Kościół, nowy i mały, otoczony przez wrogów, posiadał moc uzdrawiania, przekonywania i rozwoju.

Kościoły, które kształtowały się w miarę upływających wieków, zachowały w swojej tradycji ślad napełnienia Duchem Świętym. Zarówno w Kościele katolickim, luterańskim, czy episkopalnym, zachowany został ślad myśli przejawiającej się w czasie nabożeństwa konfirmacyjnego czy w obrzędzie bierzmowania, że właśnie wtedy wierny otrzymuje szczególny dar mocy do prowadzenia chrześcijańskiego życia. Ale zarówno weslejańscy metodyści, jak i "uświęceniowcy" zwrócili uwagę na fakt, że ceremonia konfirmacji jest zwykle tylko rytuałem i nie daje żadnej mocy. Twierdzili z całym przekonaniem, że ten chrzest jest przeżyciem i nie następuje automatycznie w wyniku odprawianych ceremonii, ale, jeżeli zachodzi taka konieczność, należy go ustawicznie szukać aż do chwili, gdy chrześcijanin uzyska pewność, że został napełniony Duchem Świętym.

Skąd jednak wziąć taką pewność? Niektórzy twierdzili, że nie istnieje żaden dowód, iż przez wiarę przyjęło się chrzest w Duchu. Inni znowu głosili, że człowiek poznaje, iż został wypełniony Duchem dzięki temu na przykład, że zyskuje moc jego życie modlitewne. Generalnie te kryteria, na które się powoływano były jednak dość nieokreślone.

Charles Parham i jego studenci postawili sobie za zadanie odkrycie kryterium, które jest pewne. W "Kaprysie Stone'a" Parham i jego przyjaciele poświęcali czas na studiowanie Biblii, mycie naczyń, dojenie krowy, modlitwę i szukanie niewątpliwego dowodu obecności Ducha Świętego. (...)

Ich podekscytowanie udzieliło się i Parhamowi. Czy mówienie innymi językami jest tym znakiem, którego poszukiwał?

Była już późna noc. - Zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy jutro wszyscy zaczęli się modlić o przyjęcie chrztu w Duchu Świętym, takiego jak został opisany w Dziejach Apostolskich, z mówieniem językami? - powiedział do studentów. Następnego dnia do modlitwy przyłączyli się wszyscy mieszkańcy "Kaprysu Stone'a". Modlili się od rana do popołudnia. Atmosfera naładowana była oczekiwaniem. Ale zaszło słońce, a nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.

I naraz, o godzinie siódmej wieczorem - a był to wieczór sylwestrowy - młoda studentka, Agnes N. Ozman przypomniała sobie pewną rzecz. Wiele razy w Dziejach Apostolskich chrzest w Duchu połączony był nie tylko z modlitwą, ale i pewnym działaniem - osoba modląca się nad pragnącym otrzymać chrzest kładła na nią ręce. Odnalazła w Biblii te fragmenty. Miało to miejsce w Samarii, Damaszku, Efezie... I zawsze to słowo ręce. Nałożył na niego ręce... Nałożył na niego ręce...

Agnes Ozman odszukała Parhama. Powiedziała mu o tym, co odkryła. - Czy pomodlisz się o mnie w ten sposób? - poprosiła. Parham wahał się, ale - zapytawszy Pana w modlitwie, czy jest to właściwie - łagodnie położył ręce na głowie Anges. Natychmiast z jej ust popłynęły ciche słowa, których nikt nie rozumiał.

Agnieszka Ozman jako pierwsza została ochrzczona Duchem Świętym z towarzyszącym znakiem modlitwy nieznanymi językami. Po niej kolejne osoby ze szkoły biblijnej w Topeka doświadczyły podobnego przeżycia.

Takie są początki neopentekostalizmu czyli współczesnego ruchu zielonoświątkowego, ruchu w łonie współczesnego chrześcijaństwa akcentującego obecność i niezbędność dla Kościoła darów Ducha Świętego: daru proroctwa, nauczania, uzdrawiania, modlitwy innymi językami.

Źródło: Artykuł ukazał się w miesięczniku "Chrześcijanin" (opr.red. 05.06.2001 r.)
Przedruk za zgodą redakcji

Content Management Powered by CuteNews

Osobiste "Ojcze nasz"

Czy możemy powiedzieć:
Ojcze - Skoro nie jesteśmy na nowo narodzeni przez Jezusa Chrystusa i nie otrzymaliśmy nowego życia?

Czy możemy powiedzieć:
Nasz - Skoro nie przyjmujemy innych do tej społeczności z Bogiem?

Czy możemy powiedzieć:
Jesteś w Niebie...

więcej... »

Polecamy:

Nie pasowałem do tego towarzystwa

Wychowałem się w Łodzi i było to bardzo surowe wychowanie.Największe łódzkie blokowisko o nazwie Retkinia i co za tym idzie niezbyt dobre towarzystwo,w którym liczyło się tylko picie i bójki...

więcej... »

Panu dotrzymasz Słowa swego

            Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci,którymi obdarował mnie Bóg.Mój synek Danielek ma 4 lata.Gdy miał 2 lata,pragnieniem mojego serca było mieć córeczkę.Ale tak jakoś się składało,że nie mogłam zajść w ciąże.Mój lekarz nawet chciał mnie leczyć na bezpłodność.

więcej... »

Uwaga! Plotka!

Melody Green

Przypuszczam, iż Bóg pozwolił mi podzielić się z wami na temat plotek dlatego, że problem ten nie jest mi obcy. Nie tylko słuchałam plotek lecz je również szerzyłam, a jedno i drugie zasmuca Pana. Kiedy opowiadałam ludziom o rzeczach, które powinnam zachować dla siebie, usprawiedliwiałam się mówiąc: "Ta sprawa naprawdę wymaga modlitwy, ich sytuacja jest bez wyjścia." Zwykle jednak kończyło się na omawianiu, a nie na modlitwie. Poza tym słuchanie najnowszych wiadomości o kimś lub komentowanie kazań było wielką frajda. W takich przypadkach znowu się usprawiedliwiałam myśląc: "To przecież bardzo ważne być na bieżąco z wydarzeniami. Co więcej, muszę wiedzieć jak się modlić ..."

więcej... »

© 2004 Zbór Kościoła Zielonoświątkowego w Ostrołęce